Ciekawostki / MIODY / Strona główna <

PszczeliPark ciekawostki o miodzie i pszczołach

 

 

honey aphrodisiac pszczelipark

 

 

Koktajl miodu z żabą na potencję

 

"Peruwiańska viagra” to dość oryginalny napój. Składa się z rosołu z białej fasoli, dwóch łyżeczek miodu, kawałków aloesu, kilku łyżeczek maki (andyjskiej rośliny, która zwiększa ponoć wytrzymałość i wydajność seksualną) oraz miejscowej żaby pozbawionej skóry i wnętrzności.

Całość jest miksowana w blenderze i sprzedawana w cenie 90 centów za szklankę. Niektóre andyjskie ludy wierzą, że taki koktajl leczy astmę, zapalenie oskrzeli, dodaje energii oraz wzmaga potencję.

Autor: Mariusz Błoński
Źródło: Yahoo!

 

 

Apiosioł

 

Brazylijczyk Juracy Viera nie bez powodu bywa nazywany Diodakiem Newtoniuszem. W disneyowskiej serii o kaczorze Donaldzie postać ta uchodziła za wynalazcę wszystkiego, a nasz bohater spawa, konstruuje, a w międzyczasie zbiera ze swoim osłem miód. Boneco nieszczególnie przepada za strojem ochronnym, ale cierpliwie znosi zabiegi właściciela.

 



Viera mieszka w Itatirze w stanie Ceará i jest jednym z tamtejszych 120 pszczelarzy. To dobry sposób zarobkowania na sawannie kolczastej, gdzie suchy klimat utrudnia uprawę roli. Ponoć uniformem Boneco zainteresowało się Stowarzyszenie Producentów Miodu, ale na razie Juracy zastanawia się, czy zrealizuje zamówienie dla organizacyjnych zwierząt.

Autor: Anna Błońska
Źródło: Inhabitat

 

Jak miody wpływają na indeks glikemiczny?

 

Wpływ zjedzenia miodu na poziom cukru we krwi jest taki sam, bez względu na jego źródło. Dr. Mark Kern oraz Jennifer Ilana Ischayek zauważają, że miody z bawełny, tupelo (drzewa liściastego rosnącego na podmokłych terenach Azji i Ameryki Północnej), gryki czy koniczyny mają ten sam indeks glikemiczny.

Indeks glikemiczny pozwala uszeregować pokarmy według tego, jak szybko po ich spożyciu wzrasta stężenie glukozy we krwi. Bogate w węglowodany, a zawierające niewiele włókien produkty, takie jak biały chleb lub banany, mają wysoki indeks glikemiczny, podczas gdy pokarmy zawierające dużo włókien i cukrów złożonych (wielocukrów), np. warzywa, mają niski indeks glikemiczny (IG).

Istnieją dowody na to, że charakterystyczny dla danego miodu stosunek fruktozy do glukozy, a także "kwiatowe źródło" mogą wpływać na jego IG — piszą w sierpniowym wydaniu Journal of the American Dietetic Association Kern i Ischayek.

Aby to zbadać, naukowcy z Uniwersytetu Stanowego San Diego określali poziom cukru we krwi 12 zdrowych dorosłych przed i po zjedzeniu jednego z 4 miodów wyprodukowanych w USA. Eksperyment był finansowany przez National Honey Board.

Nie odnotowano istotnych statystycznie różnic w indeksie glikemicznym tych 4 miodów, a proporcja fruktoza:glukoza także nie miała związku z IG.

Mimo wszystko jednak, zauważają badacze, miody mają przewagę nad innymi substancjami słodzącymi, takim jak rafinowany cukier. Ciemny miód jest bogaty w antyoksydanty, inne zawierają korzystne dla zdrowia bakterie. Ponieważ miód korzystnie wpływa na zdrowie, a wywołuje taką samą odpowiedź glikemiczną, warto zastanowić się nad zastąpieniem cukru miodem — konkludują naukowcy.

Autor: Anna Błońska
Źródło: Yahoo!

 

Miodoterapia dla cukrzyków

 

Jennifer Eddy, profesor medycyny na University of Wisconsin, chce upowszechnić swoją metodę leczenia miodem owrzodzenia stóp u pacjentów z cukrzycą. Owrzodzenie rozwija się m.in. wskutek neuropatii czuciowej, niedokrwienia tkanki stóp i zakażenia. W skrajnych przypadkach, gdy dojdzie do zagrażających życiu powikłań, przeprowadza się amputację.

Eddy uratowała kończyny 6 swoich podopiecznych.

Po usunięciu martwych komórek i bakterii na powierzchnię rany nakłada się grubą warstwę miodu. Produkt pszczeli zabija patogeny ze względu na swój kwasowy odczyn. Nie występuje ryzyko lekooporności, ponieważ nie stosuje się standardowych antybiotyków. Apiterapia jest dodatkowo o wiele tańsza od klasycznych metod leczenia.

Według pani doktor, jej odkrycie jest naprawdę ważne. Podkreśla, że co 30 sekund komuś na świecie amputuje się kończynę z powodu powikłań cukrzycowych.

W Nowej Zelandii miód wykorzystuje się do usuwania odleżyn, w Europie zajmuje on poczesne miejsce w medycynie alternatywnej. W USA opowiada się o nim właściwie tylko na zajęciach z historii medycyny. Dopiero Jennifer Eddy odkurzyła wiedzę z tego zakresu. Teraz ma nadzieję, że w 2008-2009 roku zakończą się testy kliniczne miodoterapii stopy cukrzycowej.

Autor: Anna Błońska
Źródło: Yahoo!

 

"Kryzys zapylania" nam nie grozi?

 

Najnowsze badania nad światową populacją pszczół obalają popularną teorię na temat ich rzekomego wymierania. Opisywane zjawisko, zwane "kryzysem zapylania" (ang. pollination crisis), okazuje się nie mieć potwierdzenia w rzeczywistości. O odkryciu informują naukowcy z argentyńskiego Universidad Nacional del Comahue.

Zwolennicy teorii "kryzysu zapylania" twierdzą, iż spadek liczebności pszczół może doprowadzić do globalnej klęski głodu. Prawda jest jednak taka, że światowa populacja tych szlachetnych owadów rozrasta się, a nie maleje. Co więcej, jak przypominają autorzy badania, dla najważniejszych roślin uprawnych zapylanie przez owady... w ogóle nie jest potrzebne.

Główny autor studium, Marcelo Aizen, przyznaje, że w niektórych krajach populacja pszczół rzeczywiście uległa uszczupleniu - stało się tak m.in. w USA i w Wielkiej Brytanii. Okazuje się jednak, że liczba pszczół hodowlanych na świecie wzrosła aż o 45% w ciągu 50 lat. Mało tego - ich liczebność nie wzrosła w odpowiedzi na zapotrzebowanie na owady zdolne do zapylania roślin, lecz w wyniku... wzrostu popytu na miód.

Jedyną złą wiadomością dostarczoną przez argentyńskich naukowców jest to, iż w ciągu ostatnich 50 lat wzrosła - i to aż trzykrotnie - populacja takich roślin, jak truskawki, mango czy wiśnie. Ich areał wzrasta więc niewspółmiernie do powiększania się populacji pszczół. Na całe szczęście są to rośliny uznawane za luksusowe, lecz nie są one kluczowe dla wyżywienia ludzkości...

Autor: Wojciech Grzeszkowiak
Źródło: Science Daily

 

 

Starożytne ule

 

Na egipskich malowidłach naściennych widniały ule, o których wspominano także w różnych tekstach, jednak dość długo nie było wiadomo, czy to realnie istniejące obiekty, czy wytwór fantazji starożytnych artystów. Wreszcie stało się. W 2008 roku w mediach pojawiły się doniesienia, że archeolog prof. Amihai Mazar z Uniwersytetu Hebrajskiego i jego zespół odkryli w Tel Rehov 30 glinianych cylindrycznych uli. Ostatnio w dwóch z nich znaleziono doskonale zachowane robotnice, trutnie oraz larwy.

Zanim doszło do przełomowego odkrycia, biblijny termin "miód" interpretowano często jako dżem ze słodkich owoców, takich jak figi czy daktyle. Wszystko wskazuje jednak na to, że pszczelarstwo naprawdę rozwijało się na tych terenach, a hodowla pracowitych owadów miała zapewnić stały dostęp do drogocennego wosku i miodu. Cylindryczne twory z miasta położonego w dolinie Jordanu na północy Izraela bardzo przypominają ule wykorzystywane tradycyjnie na Bliskim Wschodzie do dziś.

Co ciekawe, pasieka była zlokalizowano w środku Tel Rehov, a nie na obrzeżach gęsto zabudowanego miasta, które przeżywało swój rozkwit w epoce żelaza (w X i wczesnym IX wieku p.n.e.).

Ostatnimi czasy ekipa naukowców pracowała pod przewodnictwem entomologa Guya Blocha. Przyznaje on, że w szczytowym okresie rozwoju w pasiece zgromadzono ponad milion pszczół i do 200 uli o długości ok. 80 i średnicy 40 cm. W każdym ulu z jednej strony znajdował się niewielki otwór dla owadów, a z drugiej zdejmowalna osłonka dla pszczelarza.

Analizy morfometryczne szczątków pszczół wykazały, że wbrew temu, co można by przypuszczać, starożytni nie hodowali tu pszczół syryjskich Apis mellifera syriaca i żadnych innych lokalnych ras, lecz A. m. anatoliaca, które współcześnie występują na części terytorium Turcji (w Anatolii). Sugeruje to, że albo dystrybucja gatunków pszczoły miodnej uległa w ciągu ubiegłych 3 tys. lat szybkiej zmianie, albo, co może bardziej prawdopodobne, że niegdysiejsi obywatele Tel Rehov sprowadzali królowe odmian lepszych pod względem temperamentu czy ilości produkowanego miodu od miejscowych. Jeśli tak, to postąpili bardzo roztropnie, bo pszczoły anatolijskie wytwarzają do ośmiu razy więcej miodu od syryjskich, zwanych też palestyńskimi, i są od nich dużo spokojniejsze.

Pszczoły anatolijskie są wykorzystywane w chłodnym, deszczowym klimacie. By rozmnażały się w gorącym, suchym klimacie północnego Izraela, pszczelarze musieli dysponować naprawdę dużymi umiejętnościami – zaznacza Bloch. Jego ekipa wyizolowała pozostałości 17 skrzydeł i kilkudziesięciu odnóży, zachowane w twardej substancji – amalgamacie wosku pszczelego i cukrów. Powstał on, gdy ule spłonęły w pożarze.

Autor: Anna Błońska
Źródło: New Scientist/PNAS

 

 

Lodziarnia Heladeria Coromoto

Heladeria Coromoto to jedna z najbardziej niezwykłych lodziarni świata. Znajduje się w miejscowości Merida w Wenezueli. Trafiła do Księgi rekordów Guinnessa za sprawą najliczniejszej oferty smaków. Portugalski właściciel, Manuel Da Silva Oliveira, wymyślił ich już ponad 900. Oprócz typowych smaków owocowych czy orzechowych, chętni mogą wypróbować lody czosnkowe, awokado, pieczarkowe, tuńczykowe, cebulowe, piwne i wiele, wiele innych. Niektóre goszczą w menu tylko przez jeden dzień. Aby wyliczyć wszystkie smaki, na fiszki trzeba było przeznaczyć jedną ścianę. Na drugiej wiszą zdjęcia smakoszy z całego globu oraz wycinki z gazet, które napisały o lodziarni. Heladeria Coromoto oferuje także kanapki, ale mało kto się na nie decyduje.

Knajpkę otwarto 23 lata temu. Oliveira rozpoczął działalność z 4 smakami: waniliowym, czekoladowym, truskawkowym i kokosowym. Wprowadził kolejne, gdy w Brazylii zetknął się z lodami awokado. Zanim stworzył własne o tym samym smaku, próbował 45 razy. Gdy trafił do Księgi rekordów Guinnessa, skomponował już 812 smaków. Wcale jednak na tym nie poprzestał.

W zeszłym roku 73-letni Oliveira wymyślił przynajmniej 50-60 nowych smaków. Próbuję i jeśli coś mi nie smakuje, wyrzucam to do kosza. Nie wszystkie smaki są codziennie dostępne, zazwyczaj można kupić ok. 75.

Smak czosnkowy jest silny i zdecydowany, w gałce tuńczykowej smakosz natrafi na kawałki ryby. Jak smakuje gałka asparagusowa, można sobie tylko próbować wyobrazić.

Sekret smaku tkwi w użyciu tylko i wyłącznie naturalnych składników, bez dodatku konserwantów. Wszystko jest naturalne. Jeśli jesz lody o smaku spaghetti z serem, na pewno występują w nich i makaron, i ser.

Część nazw jest oczywista, znaczenie i pochodzenie niektórych pozostaje owiane tajemnicą. Do tych ostatnich należą, np. "Wybacz mi moją miłość", "Miesiąc miodowy", "Cuba Libre", "Mój pierwszy pocałunek" czy "Viagra — nadzieja". W tym ostatnim smaku nie ma, jak zapewnia Portugalczyk, popularnego leku na potencję, występują natomiast dwa afrodyzjaki: miód i pyłek. Czy mikstura działa? Odpowiedzi na to pytanie udzielił jeden z próbujących: Zjadłem bardzo niewiele, a dało mi to niesamowitą siłę.

Oliveira przyznaje, że najbardziej lubi lody kawowe i aguardiente (jest to rodzaj brandy z terenu Hiszpanii i Portugalii).

Część klientów zastępuje prawdziwe posiłki mieszankami o smakach obiadowych. Najpopularniejsze zestawy to gałki krewetkowe połączone z piwnymi oraz suszona ryba plus ziemniaki. Ceny nie są wygórowane. Za jedną gałkę trzeba zapłacić ok. 50 centów.
Autor: Anna Błońska
Źródło: Expat-Village.com

 

Dlaczego pszczoły są takie ważne?

Rodzina pszczołowatych to jedyne owady na świecie wyspecjalizowane w zapylaniu roślin – zapylają aż 78 proc. wszystkich gatunków roślin w naszej strefie klimatycznej i dzięki nim powstaje aż 1/3 żywności!

Bez udziału pszczół wiele gatunków roślin nie mogłoby się rozwijać. Aż 90 proc. wiśni, czereśni czy śliw i ok. 60 gatunków warzyw w Polsce owocuje dzięki temu, że ich kwiaty są zapylane przez pszczoły!

 

Pszczoła

  • Pożyteczna grupa owadów pszczołowatych obejmuje ok. 20.000 gatunków występujących na całym świecie. W Polsce żyje ok. 470 gatunków.
  • Cechą charakterystyczną pszczół są rozgałęzione lub często pierzaste włoski okrywające ciało oraz rozszerzone nadstopie, szersze od pozostałych członów stopy.
  • Pszczoły wykształciły liczne urządzenia do zbierania i przenoszenia pyłku (np. urządzenia koszyczkowe pszczoły miodnej i trzmieli) lub zbierania nektaru przez dłuższą od innych pszczołokształtnych trąbkę.
  • Wśród pszczołowatych istnieją gatunki żyjące zarówno samotnie, jak i społecznie. Pszczoły tworzą gniazda w ziemi, ale także w łodygach roślin zielnych i krzewów czy zmurszałym drewnie.
  • Te, które nie zakładają własnych gniazd, podrzucają jaja innym pszczołom.

 

Pszczoła miodna – zwyczaje

  • Pszczoły miodne żyją w społeczeństwie, tzw. rodzinie pszczelej, która składa się z matki, 15-60 tys. robotnic oraz od kilkuset do kilku tysięcy trutni.
  • Czynnikiem mocno zespalającym rodzinę pszczelą jest stała wymiana pokarmu, głównie cukrowego, która umożliwia rozprowadzanie między robotnicami feromonu, tzw. substancji matecznej produkowanej przez matkę.
  • Dodatkowym spoiwem jest wspólnie zasiedlane gniazdo, które posiada stały, charakterystyczny układ. U dołu plastrów, w tzw. rodni, pszczoły wychowują czerw, powyżej składają zapasy pyłku i pierzgi, czyli pokarm pszczół. Zapasy miodu pszczoły magazynują w części nad czerwiem, nazywanej miodnią.
  • Wśród najpopularniejszych produktów pszczelich wykorzystywanych przez człowieka wymienić można: miód, pyłek kwiatowy, wosk pszczeli czy propolis (kit pszczeli).

 

Pszczoła miodna – członkowie rodziny pszczelej

  • Matka pszczela wyróżnia się spośród innych mieszkańców ula wielkością ciała, długością odwłoka i jego jaśniejszą barwą. Nie bez powodu do dziś wielu pszczelarzy używa staropolskiej nazwy królowa. Nazwa ta wciąż funkcjonuje w wielu językach świata.
  • Pszczoły robotnice są najbardziej zapracowane. Podejmują różne prace w zależności od wieku, stanu fizjologicznego i potrzeb rodziny. Po 20. dniu życia robotnice stają się zbieraczkami – przynoszą do ula wodę, nektar, pyłek i substancje balsamiczne służące do wyrobu kitu.
  • Trutnie nie podejmują żadnych prac w ulu ani poza nim – ich rola ogranicza się do unasieniania młodych matek pszczelich. Nic dziwnego, że w języku polskim trutniami nazywa się ludzi leniwych, żyjących na cudzy koszt.

 

Trzmielowate

  • W Polsce występuje ok. 30 gatunków trzmieli, wszystkie z nich podlegają ochronie prawnej.
  • Trzmiele żyją w rodzinach liczących od kilkudziesięciu do kilkuset osobników.
  • Gniazda zakładają najczęściej w ziemi lub tuż nad nią – w opuszczonych norkach gryzoni lub uschniętych kępach traw. Niektóre gatunki zakładają gniazda w dziuplach drzew lub ptasich budkach.
  • W naszej strefie klimatycznej trzmiele zapylają ok. 400 gatunków roślin, przy czym niektóre mogą być zapylane prawie wyłącznie przez te owady!

 

Pszczoły dzikie

  • Przeważnie prowadzą samotny tryb życia.
  • Budują gniazda w pniach drzew, rozpadlinach w ziemi lub pod kamieniami. Tam też magazynują pokarm dla larw.
  • Niezwykle pożyteczne w przydomowym ogródku są gatunki takie jak porobnica włochatka czy murarka ogrodowa. Obie podczas zdobywania pokarmu zapylają wiele gatunków roślin, a przy tym są zupełnie nieagresywne – mimo że mają żądła, prawie nigdy ich nie używają.

 

Problem wymierania pszczół

Według szacunków ekspertów w Polsce co sekundę umiera aż 105 pszczół.

Żadna z teorii dotyczących powodu wymierania pszczół nie została potwierdzona jednoznacznie. Najczęściej wymieniane czynniki wpływające na wymieranie pszczół to:

  • skażenie środowiska;
  • zmiany klimatyczne;
  • nieumiejętne stosowanie środków chemicznych w rolnictwie;
  • choroby pszczół.

 

 

 Nasze smakowite

„Miodofrutti z żurawiną” z Łukowej i mozzarella z Łaszczowa to najsmakowitsze produkty Lubel- szczyzny. Wyróżniono też miody z Biszczy. Ich producenci otrzymali tytuł „Wojewódzkiego Lidera Smaku”

Miodofrutti z żurawiną” produkowane jest przez pasiekę Pszczelarz Kozacki Tadeusza Kozaka z Łukowej. Miodofrutti to - jak zachwala Kozak - doskonałe połączenie naturalnego miodu pszczelego z pasiek Roztocza i Puszczy Solskiej oraz świeżych soków owocowych. Choć jurorom posmakowało „miodofrutti z żurawiną” (zajęło I miejsce w kategorii produkty cukiernicze), Tadeusz Kozak miesza miody także z sokiem z cytryny, wiśni, czarnej porzeczki, maliny i pomarańczy. I słusznie, bo „miodofrutii z maliną”, a także „miód leśny” to kolejne nagrodzone produkty z pasieki Kozaka.
Jurorom posmakowały nie tylko miody z Łukowej, ale także „miód lipowy” i „roztoczański miód gryczany”, produkowane przez FPHU „Omega” Mariana Pintala z Biszczy. Te cztery produkty otrzymały tytuł „Laureata Wojewódzkiego Lidera Smaku”.
Zadowoleni są też przedstawiciele Zakładu Mleczarskiego w Łaszczowie. Produkowana tam mozzarella zdobyła I nagrodę w kategorii sery i inne produkty spożywcze. Laureaci przez rok mają prawo korzystać z godła „Wojewódzki Lider Smaku” w działaniach promocyjnych i umieszczać je na opakowaniach produktów.


 

 

Ule, droga i sąsiedzi

Anna S. ze Zwierzyńca przekonywała przed sądem, że pszczoły sąsiada zatruły jej życie. Pszczelarza już nie było. Pszczół także. Proces trwał

Pszczoły nad ulicą Biłgorajską w Zwierzyńcu fruwały przez kilkadziesiąt lat. Anna S. powiedziała „dość” dwa lata temu, kiedy uznała, że nie może dłużej tolerować owadów wpadających przez okno do mieszkania i zatruwających życie od wiosny do jesieni. Przekonuje, że pszczoły były też zagrożeniem dla jej zdrowia, a nawet życia. Żądliły ją, jej męża, dzieci i wnuki.
- Jestem uczulona – mówi dziś kobieta.
Zdaniem Anny S., dokuczliwe były szczególnie pszczoły należące do sąsiada, Stanisława K. Dlatego w marcu 2006 r. wystąpiła do sądu, domagając się usunięcia pasieki składającej się z 56 uli. W pozwie argumentowała, że ule stoją zbyt blisko jej posesji (ok. 3 metry od okna) i wzdłuż całej drogi dojazdowej. W lecie nie można tamtędy przejść.
„Przelot ciągły pszczół przez działkę uniemożliwia jej zasianie, bowiem pszczoły cały czas przemieszczają się na różne rośliny” – napisała w pozwie kobieta. Przekonywała, że wielokrotnie prosiła sąsiada, aby wywiózł ule gdzie indziej: do lasu, na pola, łąki. Bezskutecznie. A był czas, kiedy pasieka liczyła nawet 120 uli. Wszystkie stały na niewielkiej działce koło domu.

Droga i pszczoły
Stanisław K. roszczeniami sąsiadki był zaskoczony. Przekonywał, że pasiekę miał jeszcze jego ojciec. Ule stoją na działce od 1965 r. Anna S. jego sąsiadką jest od 30 lat. Nigdy nie skarżyła się na pszczoły. Nie słyszał też, aby została poważnie pożądlona ona sama, ani też jej dzieci lub wnuki.
- Moja pasieka jest ubezpieczona od odpowiedzialności cywilnej, więc z wypłatą odszkodowania nie byłoby problemu, gdyby tylko przedstawiła dokumenty, że użądlenia miały rzeczywiście miejsce - dowodził Stanisław K. przed sądem.
Był zdziwiony zarzutem, że to akurat jego pszczoły atakowały sąsiadkę, skoro po drugiej stronie jej działki stoją ule innego pszczelarza. W odpowiedzi na pozew dowodził, że pasieka prowadzona jest zgodnie ze sztuką pszczelarską. Ule oddalone są od posesji Anny S. ok. 15 metrów i odgrodzone wysokim na trzy metry żywopłotem z drzew i krzewów. Za absurdalny uznał argument, że przez pszczoły kobieta nie może uprawiać swojego ogródka. Wprost przeciwnie – dowodził - to dzięki nim miała tak dorodne poziomki, truskawki, maliny i drzewa owocowe.
Stanisław K. do końca procesu nie doczekał. 4 listopada 2006 r. zmarł nagle na zawał serca. Jego bliscy przekonują, że przy stole, gdy przygotowywał kolejne pismo do sądu.
- Zabił go ten spór. Strasznie się nim przejmował. Był pszczelarzem z zamiłowania, inżynierem rolnictwa z wykształcenia, znał się na pszczelarstwie – mówi wdowa po Stanisławie K.
Anna S. nie czuje się tej śmierci winna.
- Co oni potem po jego śmierci wyrabiali. Zapalali przy ogrodzeniu znicze, wieszali czarne wstążki. Jedna do tej pory wisi. Do domu szłam jak na cmentarz. Do księdza nawet w tej sprawie chodziłam – mówi Anna S.
Irena K., wdowa po pszczelarzu uważa, że tak naprawdę nie o pszczoły w tym sporze chodzi, ale o drogę dojazdową do posesji Anny S. W 2005 roku sąsiadka wniosła o jej zasiedzenie. Stanisław K. nie wyraził na to zgody twierdząc, że to jego własność. Sprawa nie jest prawomocnie zakończona, bo sąd zawiesił wydanie rozstrzygnięcia w tej sprawie do czasu zakończenia postępowania spadkowego po zmarłym Stanisławie K.

Wygrali czyli przegrali
O ile w sporze o drogę sąd czeka na zakończenie sprawy spadkowej, o tyle w procesie o pszczoły, sąd w miejsce zmarłego pszczelarza wezwał po stronie pozwanych jego żonę i trzy córki (od wielu lat mieszkają poza Zwierzyńcem). Uznał, ich za następców prawnych.
Wczesną wiosną 2007 r. Irena K. postanowiła zlikwidować pasiekę. Dała do gazety ogłoszenia o sprzedaży bądź wydzierżawieniu uli. Wiele z nich po zimie pozostało pustych, bo 30 rodzin nie przetrwało mrozów. Kilka rodzin oddała zaprzyjaźnionemu pszczelarzowi, resztę wydzierżawiła.
- Zabrakło pszczelarza i nie miał kto zająć się pszczołami – mówi Irena K.
Sąd próbował namówić obie strony do ugody. Bezskutecznie. Zarówno Anna S. jak i rodzina K. poniosły koszty sądowe, z których zwrotu nie chciały zrezygnować.
7 listopada 2007 r. sąd wydał wyrok, w którym oddalił roszczenie Anny S. Wydawałoby się, że w przypadku takiego rozstrzygnięcia rodzina K. powinna być zadowolona, ale nie była. Sąd uznał bowiem, że skoro w toku procesu sądowego nie czekając na wyrok zlikwidowali pasiekę, to tym samym spełnili żądanie Anny S. Czyli w rzeczywistości są stroną przegraną. Konsekwencją tego stanowiska było obciążenie ich kosztami sądowymi w wysokości 815 zł.
- Zlikwidowaliśmy pasiekę, bo zabrakło pszczelarza. Tylko i wyłącznie dlatego, a nie z powodu tego, że Anna S. ma rację. Uważamy, że nie ma, bo nie przedstawiła dowodów na uciążliwość pasieki. Gdyby mąż żył, pasieka istniałaby nadal. Nie rozumiemy, dlaczego sąd przyjął naszą winę – dowodzi wdowa po pszczelarzu.
- Uznaliśmy, że szkoda pszczół. Mieszkamy za daleko od Zwierzyńca, aby się zajmować ulami. Ponadto zaniedbane pszczoły mogłyby się zacząć roić. To dopiero byłoby zagrożenie dla sąsiadki – dodaje Elżbieta C., córka Ireny K.
Kobiety wniosły apelację do Sądu Okręgowego w Zamościu dowodząc, że sąd pierwszej instancji powinien umorzyć sprawę.
W ubiegły piątek sąd oddalił ich apelacje, znosząc jednocześnie koszty postępowania między stronami procesu. Zarówno przed sądem pierwszej, jak i drugiej instancji. Wyrok oznacza, że rodzina K. nie musi płacić Annie S. żadnych pieniędzy.

 

 

 

Pszczoła temu winna

Pszczoły pożądliły sąsiadkę pszczelarza. Sąd miał rozstrzygnąć czy pszczelarz zachował należyte środki ostrożności przy trzymaniu tych pracowitych owadów. Aby to uczynić, sędzia musiał sięgnąć do przepisów wydanych przez... cesarza Franciszka Józefa

Jerzy A., mieszkaniec jednej z zamojskich wiosek, pszczoły hoduje od 20 lat. Czternaście uli ustawił na swojej działce. Pasiekę od posesji sąsiadów oddziela stojąca na granicy działek wysoka obora. Ale to dla pszczół nie przeszkoda. Dopadły sąsiadkę Jerzego A. Pożądliły ją tak bardzo, że musiała skorzystać z pomocy lekarza.
Kobieta poskarżyła się policji. Twierdziła, że to nie pierwszy raz. Zeznała, że pszczoły „pogryzły” wcześ- niej także psa i krowę. Owadów obawiają się także jej dzieci.
Policjanci obwinili pszczelarza o to, że nie zachował należytych środków ostrożności przy trzymaniu pszczół, w wyniku czego pożądliły Beatę Z.
Sprawa trafiła do zamojskiego sądu grodzkiego. Sąd musiał zdefiniować, jakie są owe „należyte środki ostrożności przy trzymaniu pszczół”. O tym, że tego typu sprawy rzadko trafiają na wokandę sądu świadczy choćby fakt, że w Polsce nie ma wyodrębnionego zbioru przepisów regulujących gospodarkę pasieczną. Nie ma też przepisu regulującego odległość pasieki od granicy działki sąsiada. Tego typu unormowania są natomiast w przepisach wydanych jeszcze za czasów zaborów i to na nie powołał się sąd.
Sięgnął m.in. do patentu cesarzowej Marii Teresy z 8 kwietnia 1775 r. oraz przepisów wydanych przez cesarza Franciszka Józefa. Stanowiły one, że ustawienie pni pszczół w odległości mniejszej niż 10 metrów od uczęszczanej drogi publicznej, obcego domu mieszkalnego, stajni, podwórka lub ogrodu domowego jest możliwe, kiedy pszczoły wylatujące z ula wznoszą się na początku 3 metry ponad tymi miejscami lub też, jeśli między nimi a pasieką wznosi się mur, gęsta ściana krzewów lub podobne ogrodzenie na 3 metry wysokie. Z kolei na terenie zaboru rosyjskiego obowiązywało prawo zwyczajowe, które przewidywało, że ule mogą być stawiane w odległości 10 kroków od granicy sąsiada, a 30 od dróg i cudzych domów.
Aby rozstrzygnąć wszelkie wątpliwości, sąd powołał jeszcze biegłego pszczelarza. Ten razem z sędzią prowadzącą sprawę przeprowadził na miejscu zdarzenia wizję lokalną i stwierdził, że usytuowaniu pasieki Jerzego A. nic nie można zarzucić. Mieści się w ogólnie przyjętych i wymaganych od pszczelarza ustaleniach prawa zwyczajowego.
W swojej opinii biegły podkreślił też, że nigdy nie można ustrzec się na sto procent użądlenia pszczół lub innych owadów. Nawet, jeśli nie ma w bliskiej odległości uli, użądlenia się zdarzają.
Opierając się na tej opinii sąd uniewinnił pszczelarza od zarzutu.

 

  

 

Miodowód białodzioby, niepozorny afrykański ptaszek (Indicator indicator) wykazuje zdumiewającą inicjatywę w zdobywaniu sobie pomocników czy służby. Po zlokalizowaniu na podstawie obserwacji lotu pszczół ich gniazda w dżungli, miodowód udaje się na poszukiwanie kogoś, kto potrafi się dobrać do pszczelego gniazda. Sam nie potrafi.
Kiedy znajdzie w okolicy innego amatora miodu - miodeżera, wtedy miodowód informuje miodożera przy pomocy 'mowy ciała' i razem udają się na wyżerkę. Miodożer (Melivora capensis, czyli ratel) nie boi się żądeł, łazi po drzewach, kocha miód i rozumie sygnały miodowoda. Z braku miodożera, miodowód chętnie wysługuje się pawianami i ludźmi z okolicznych wiosek. Po rozdrapaniu gniazda partnerzy dzielą się łupem - miodożer czy człowiek zadowala się miodem, a miodowód kocha się w wosku. Rzecz jednak w tym, że żaden kręgowiec nie dysponuje enzymami, które by pozwoliły na trawienie wosku.
Potrzebny jest więc następny partner - są nim mikroorganizmy żyjące w jego przewodzie pokarmowym. Właściwie miodowód nie je wosku, on go tylko połyka, zjadają wosk mikroorganizmy, a on zjada te mikroorganizmy. Ale nie dość na tym. Miodowód tak się zapalił do korzystania z pomocy różnych sług, że nawet wychowanie swoich młodych zleca innym. Jest, jak kukułka, pasożytem lęgowym i podrzuca swoje jaja innym dziuplakom.

 

 

 

Wytrych do ula

 

W portugalskiej kronice sprzed trzystu lat spotykamy relację misjonarza z zachodniej Afryki o niezwykłym wydarzeniu, jakie miało miejsce w zbudowanym tam przez kolonizatorów katolickim kościele. 

Podczas uroczystej mszy, połączonej ze śpiewami i grą na organach, przez otwarte drzwi zakrystii wleciał skromnie ubarwiony ptak, trochę większy od wróbla, siadł na ołtarzu obok woskowej świecy i, poćwierkując wesoło, dziobał ją dłuższy czas.
Misjonarz nie przeszkadzał mu i nie przerywał mszy: w niespodziewanym upierzonym gościu chciał widzieć znak łaski bożej. Najadłszy się do syta, ptak zamachał ogonkiem, zrobił kilka podskoków na ołtarzu i wyfrunął z kościoła. Podziobaną świecę wystawiono na pokaz, jako namacalny dowód cudu. Murzyni nie dostrzegali w tym niczego nadzwyczajnego, co ksiądz tłumaczył sobie zatwardziałością ich dusz, tkwiących w pogaństwie. Historia ta jest z pewnością prawdziwa. Jednak ma wartość nie tyle dla religioznawców, ile dla przyrodników. Jest to bowiem pierwszy opis nader oryginalnego ptaka, który - choć spokrewniony z naszymi dzięciołami - ma wygląd całkiem niepozorny. Miodowód, o którym mowa, to niewielki szarobrązowy ptaszek; tylko w locie odsłania żółte pasy puchu pod skrzydłami.

Wspólnik człowieka w ograbianiu pszczół

Miodowód białodzioby powiększył listę zwierząt, które uzależniły się od człowieka, ale - w sposób nader szczególny. Nie opuszcza on bujnej tropikalnej dżungli, nie odwiedza wiosek, nie przeszukuje podwórek i śmietnisk. Zresztą nie znalazłby tam dla siebie niczego jadalnego. Gdyby umiał myśleć, upodobałby sobie przysłowie: "Jeśli góra nie przyjdzie do Mahometa, to Mahomet przyjdzie do góry". Miodowód spotyka się z człowiekiem dopiero wówczas, gdy ten wkroczy do jego lasu. Ich wzajemne związki tak opisuje, na podstawie własnych spostrzeżeń, amerykański ornitolog Herbert Friedmann:
"Gdy ptak jest gotów rozpocząć prowadzenie, zbliża się do człowieka i zaczyna ćwierkać serię powtarzających się dźwięków, bądź zatrzymuje się, przywabiając go głosem, by podszedł bliżej. To ćwierkanie przypomina dźwięki, jakie słyszy się przy potrząsaniu niepełnym pudełkiem zapałek. Potem odlatuje, siada na gałęzi, wachluje ogonem i bije skrzydłami.
Gdy człowiek podchodzi, ptak sfruwa z gałęzi, opuszczając się w dół, przechodzi na inne drzewo, często poza zasięgiem wzroku idącego za nim. Tam czeka, głośno ćwierkając, póki się znów do niego nie podejdzie, po czym sytuacja się powtarza. Trwa to dopóty, aż obaj dotrą w najbliższe sąsiedztwo gniazda pszczół. Teraz ptak czeka, aż jego towarzysz dobierze się do barci i odejdzie z wydobytymi plastrami miodu. Dopiero wtedy schodzi do splądrowanego gniazda i zaczyna się pożywiać rozrzuconymi dokoła kawałkami plastra. Ptak może czekać nawet do półtorej godziny."

Wosk jak witaminy

Afrykanie tak bardzo cenią tego ptaka, że dzielą się z nim łupem nie tylko wówczas, kiedy właśnie on odkryje rój. Zwłaszcza Pigmeje, dla których jesień - dzięki miodnemu żniwu - jest szczęśliwym okresem obfitości, nigdy nie zapominają o swoim małym rozćwierkanym przewodniku. Podczas święta miodobrania, będącego najradośniejszą uroczystością ludu puszczy, w równych odstępach wokół obozowiska układają kawałki wosku i larwy pszczele tkwiące w plastrach.
Pierwsi Europejczycy posądzali Pigmejów o głupotę albo skąpstwo: objadłszy się do syta słodkim specjałem, wiernemu sojusznikowi zostawiają niejadalny wosk. Pierwotni ludzie są jednak dobrymi obserwatorami przyrody i warto ich zdaniu zaufać. Otóż miodowody to jedyne kręgowce wytwarzające w przewodzie pokarmowym specjalny enzym, który pozwala trawić wosk. Nie jest to wyłączny ani główny ich pokarm, ale niezbędny do życia - jak dla nas witaminy.

Mordercze pszczoły

Pszczoły, zwane zabójcami, to gatunek-mieszaniec, odnaleziony ostatnio w Brazylii i opisywany jako niezwykle agresywny. Podobno poszerzają one bez przerwy swój zasięg i z taką szybkością, że do USA dotrą w 1990 roku. Pszczoły-zabójcy to krzyżówka między łagodną pszczołą europejską a agresywnym szczepem afrykańskim, importowanym do Brazylii około roku 1955. Pszczoły afrykańskie są znacznie płodniejsze od swych europejskich kuzynów oraz pracują więcej godzin na dobę w gorszej pogodzie. Mają także znacznie większe tendencje do uciekania z ula pszczelarza i dziczenia. Rój afrykański uciekł po raz pierwszy w Sao Paulo w roku 1957. Pszczoły szybko zaczęły się krzyżować z rasą europejską i rozprzestrzeniać po całej Brazylii. Zasięgiem swym obejmują obecnie większy obszar niż całe Stany Zjednoczone wraz z Alaską. Znane są przypadki masowych ataków na ludzi i zwierzęta. Zanotowano już pierwsze ofiary śmiertelne. Mimo jednak rzekomego niebezpieczeństwa, brazylijscy pszczelarze na powrót udomowili wiele zdziczałych rojów i zadowoleni z dużej produktywności swych podopiecznych, nie są zainteresowani zmianą ich zwyczajów na łagodniejsze poprzez na przykład skrzyżowanie z bardzo "posłuszną" rasą włoską. Niektórzy eksperci oceniają, że zasięg dzikich szczepów morderczych pszczół powiększa się co rok w każdym kierunku o 320 kilometrów w linii prostej. Jeśli dotrą one w końcu do Stanów Zjednoczonych i poczną się tam krzyżować z niezliczonymi odmianami domowymi, niektórzy twierdzą, że stanowić będą straszliwe zagrożenie dla życia ludzi i zwierząt w rejonach rolniczych i od czasu do czasu nawet w dużych miastach. Inni eksperci uważają, że doniesienia o rzekomo potwornej agresywności pszczół są mocno przesadzone. Roger A. Morse, profesor rolnictwa na uniwersytecie w Comell, twierdzi, że "pszczoły -zabójcy" wcale nie są bardziej bojowe od innej rasy, równie agresywnych pszczół cypryjskich, często hodowanych w wielu krajach, a nie mających tak złej sławy. Poza tym "zabójcy" jako krzyżówki są mniej złowrogie niż ich czystej krwi afrykańscy przodkowie. Krwiożerczość tych stworzeń przejawia się pozornie najwyraźniej w masowych atakach na zwierzęta i ludzi. Ataki te jednak, jak utrzymują eksperci od apiologii (nauki o pszczołach), mają podłoże czysto chemiczne, a nie wypływają z jakiejś szczególnej złośliwości z ich strony. Kiedy rozdrażniona pszczoła żądli i odlatuje, pozostawia w ciele ofiary żądło i część własnych trzewi. Zawierają one pewien związek chemiczny, octan izoamylu, którego zapach wydaje się przyciągać pszczoły. Jeśli ofiara wpada w panikę, miotając się z pewnością zmiażdży kilka pszczół, zwiększając w ten sposób ilość tego związku chemicznego w powietrzu. Ponieważ nowe brazylijskie pszczoły poruszają się zwykle w większych rojach niż inne rasy, jest statystycznie bardziej prawdopodobne, że więcej z nich odpowie na chemiczny sygnał i zaatakuje przerażoną ofiarę. Profesor Morse utrzymuje także, że pszczoły-zabójcy nie mają szans na zaadaptowanie się do klimatu umiarkowanego. Wskazuje na fakt, że południowoamerykańskie rasy, przystosowane do klimatu tropikalnego i subtropikalnego, nie wykształciły w sobie "zimowego zbijania się w kupę", co jest niezbędne do przetrwania surowych zim. Tak więc specyfika stref umiarkowanego klimatu Ameryki Północnej i Południowej wpłynie na zahamowanie ekspansji tych owadów.
 ☺

 

Jak stworzyć ogród przyjazny pszczołom?

Staraj się używać naturalnych nawozów, np. kompostu. Do jego produkcji można wykorzystać trawę i liście, zamiast je wypalać – jest to niebezpieczne dla stworzeń żyjących w ogrodzie!
Zadbaj, aby w ogrodzie istniała tzw. mozaika siedlisk roślinnych: trochę drzew, trochę krzewów, rabaty z kwiatami, ogródek skalny i miejsce podmokłe (np. małe oczko wodne z płaskimi brzegami).
Stwórz w swoim ogrodzie miejsce półdzikie, gdzie ziemię przekopywać będziesz nie częściej niż raz na 3-4 lata, żeby nie naruszyć norek owadów i gryzoni (trzmiele bardzo chętnie zakładają gniazda w opuszczonych mysich norkach).
Zanim posadzisz jakąś roślinę, sprawdź, czy nie jest ona gatunkiem inwazyjnym, który może zaszkodzić przyrodzie.
Im dłużej będziesz mieć w ogrodzie kwitnące rośliny, tym lepiej dla pszczołowatych. Niektóre gatunki pojawiają się jedynie wiosną, inne latem, a jeszcze inne obecne są przez cały sezon.
Tradycyjne odmiany drzew owocowych, takie jak jabłonie, wiśnie, śliwy czy grusze, są świetne dla pszczół, ale kwitną obficie raz na dwa lata. Dlatego ważne jest, aby w ogrodzie oprócz wspomnianych drzew rosły także krzewy, np. śnieguliczka biała, która może kwitnąć długo (nawet od czerwca do września), i dzika róża. Warto też zasadzić takie krzewy jak czeremcha zwyczajna, głóg, trzmielina i kalina.
Ogród przyjazny pszczołom mogą upiększyć także malwy, wrzosy, łubiny, nasturcje, nagietki i dalie. Szczególnie cenne są zioła takie jak cząber i szałwia. Mało kto wie, że kwiaty marchwi są nektarodajne (podobnie jak inne baldaszkowate, np. koper, pietruszka, lubczyk czy kminek), dlatego pozwól zakwitnąć kilku krzakom marchwi lub kopru.
Dobrym sposobem na to, by zachęcić dzikie pszczoły do zamieszkania w twoim ogrodzie, są wiązki słomy, trzciny lub bambusa, mających kilka do kilkunastu milimetrów średnicy, rozwieszone w różnych miejscach. W takich przeciętych łodygach chętnie budują gniazda np. murarki – dzikie pszczoły, które znakomicie zapylają wiele uprawianych w ogrodzie roślin. Takie pęczki z trzciny lub słomy to nic innego jak imitacja strzech, w których w dawnych czasach mieszkały murarki. W naturalnym środowisku owady te zasiedlają puste łodygi zeszłorocznych roślin, o które w uprawianym starannie ogrodzie raczej trudno.
Ponadto można samemu wykonać domek dla trzmiela. To sześcian o boku 13 cm, zrobiony z nieheblowanych i nieimpregnowanych desek, szczelny i nieprzeciekający, wypełniony mchem lub suchymi liśćmi z otworkiem o średnicy około 20 mm w środku przedniej ścianki. Taki domek można po prostu postawić na ziemi w „rezerwatowej" części ogrodu, ewentualnie lekko wkopać w ziemię, aby tylko jego część (z otworkiem wejściowym) wystawała na powierzchnię.
Pszczoły potrzebują do życia również wody. Zatem w twoim ogrodzie nie powinno zabraknąć np. wilgotnego mchu lub otoczonego roślinami oczka wodnego, z którego pszczoły mogłyby pić wodę. Nie wolno natomiast instalować talerzyków i miseczek – owady mogą się w nich utopić.

 

 pszczelipark_2012

 

  • 100-150 – tyle kwiatów odwiedza robotnica w czasie jednego lotu; w ciągu 1 dnia daje to 30000 - 50000 kwiatów.
  • 1 kg – tylko tyle waży 10 000 pszczół.
  • Aby zebrać 1 kg miodu, pszczoły musiałyby oblecieć dwukrotnie kulę ziemską.
  • 25 000 – tyle ruchów na minutę w trakcie lotu wykonuje skrzydło pszczele.
  • 750000 - 3000000 – tyle kwiatów muszą odwiedzić pszczoły, aby powstał 1 kg miodu.
  • 10 000 – tyle razy każda larwa – od chwili złożenia jaja do zasklepienia komórki – odwiedzana jest przez pszczoły karmicielki.
  • 5 kg – tyle wosku można pozyskać w pasiekach zawodowych od pięciu rodzin pszczelich.
  • 50-100 g – tyle czystego propolisu, czyli kitu pszczelego, można pozyskać z jednego ula.
  • 2000 – przez tyle lat uczeni usiłowali rozwiązać zagadkę pochodzenia wosku!
  • 30 km/h – z taką prędkością lata robotnica.
  • 20 000 – tyle lotów muszą wykonać robotnice, aby zebrać 1 litr nektaru, z którego powstanie zaledwie 150 g dojrzałego miodu.

 

> Galeria zdjęć (losowe zdięcia)
Dodano: 2012-06-21 Dodano: 2008-07-09 Dodano: 2009-07-06 Dodano: 2010-11-13