Jan Dzierżon
DZIERŻON Jan — ur. 16 I 1811 r. w Łowkowicach, zm. 26 X 1906 r.; światowej sławy pszczelarz polski, odkrywca zjawiska partenogenezy u pszczół, konstruktor - ula snozowego. Uczęszczał do szkoły początkowo w Łowkowicach, później w Byczynie Kluczborskiej i we Wrocławiu (1821-22). Studiował na Wydziale Teologii Katolickiej Uniwersytetu Wrocławskiego, który ukończył w 1833 r. po 3 latach nauki. W latach 1834-35 był wikarym w Siołkowicach, następnie w Popielowie, a w 1835-73 proboszczem w Karłowicach. Przeniósł się do rodzinnych Łowkowic w 1873 r. po nałożeniu na niego „większej ekskomuniki" za krytykę dogmatu o nieomylności papieża. W 1845 r. w 1. numerze czasopisma Eich-stadter Bienenzeitung ogłosił teorię o powstawaniu trutni z niezapłodnionych jaj. Teoria ta, nazwana w 1856 r. przez Siebolda teorią partenogenezy, wydała się wówczas tak niewiarygodna, że zapowiadano jej szybki upadek. Do przeciwników należał początkowo także znakomity niemiecki pszczelarz - Berlepsch. W 1848 r. Dzierżon ogłosił, że pszczoły w swych organizmach zamieniają spożyty miód i pyłek na zapasy tłuszczowe. W 1854 r. opisał gruczoły gardzielowe robotnic i stwierdził, że wytwarzanie mleczka odbywa się jedynie w tych gruczołach. Odkrył, że larwy poszczególnych osobników są niejednakowo karmione mleczkiem oraz że czerwce produkują spadź. W 1852 r. wyodrębnił dwa rodzaje zgnilca i opisał szczegółowo objawy tych chorób. Zdobył szeroką sławę. Władcy różnych państw odznaczali go orderami, towarzystwa naukowe przyznawały mu członkowstwo honorowe, a Uniwersytet w Monachium nadał mu tytuł doktora honoris causa. Najpierw publikował swe artykuły w Brauen-dorfer Blatter, a od 1845 r. — w Eichstadter Bienenzeitung. W 1847 r. w Grotkowie wydał książkę Neue verbesserte Bienen-zucht (Nowe udoskonalone pszczelnictwo — wyd. polskie w tłum. J. Lompy, Piekary 1850 i 1859), a w 1848 r. — swe fundamentalne dzieło Theorie und Praxis des neues Bienenfreundes oder: Neue Art der Bienenzucht mit dem gunstigsten Erłolge angewendet und dargstelt von Dzierzon, Pfarrer zu Carlsmarkt in Schesien (Teorya i praktyka nowego pszczół lubownika czyli nowy sposób pszczelnictwa z najpomyślniejszą skutecznością używanego i opisanego przez księdza Dzierżona plebana w Katowicach na Dolnym Śląsku — wyd. polskie w tłum. J. Lompy, Nowe Piekary 1851). W 1852 r. w Nórdlingen ukazała się jego książka — Nachtrag zur Theorie und Praxis des neues Bienenfreundes oder einer neuen Art der Bienenzucht (Dodatek do teoryi i praktyki nowego pszczelarza czyli Nowego sposobu hodowania pszczół, z najlepszym skutkiem zastosowanego i opisanego przez S. Dzierżona, Plebana w Katowicach na Szląsku — wyd. polskie w tłum. A. Żmudzińskiego, Leszno 1853), w 1861 r. w Brieg — Rationelle Bienenzucht oder Theorie und Praxis der Schlesischen Bie¬nenfreundes oraz w 1890 r. w Kreuzburgu — Der Zwillingstock und ais Zweck-massigste Bienenwohnung durch mehr as 50-jahrige Erfahrung bewahrt von D. Dzierżon emerit. Po polsku opublikował 2 partykuły: Sztuka robienia złota nawet z zielska (Tygodnik Polski, Pszczyna 1845) oraz Spostrzeżenia pszczelarskie w roku ubiegłbym i nieco o pszczołach (Gazeta Rolnicza, Warszawa 1863 i Gwiazdka Cieszyńska, Cieszyn 1863).
O pszczołach wiedział wszystko. Kapłanem został z miłości do nich. Uparciuch, nie uznał dogmatu o nieomylności papieża, nawet gdy go ekskomunikowano. Zawdzięczamy mu 12 ważnych odkryć związanych z pszczołami.
Do urodzonego w Łowkowicach ks. Jan Dzierżona przylgnął tytuł "Kopernika ula”. Zasłużenie. Bo nie tylko kochał pszczoły od dziecka, ale naprawdę znał się na nich. Zawdzięczamy mu m.in. współczesną konstrukcję ula i wiedzę o partenogenezie, czyli dzieworództwie pszczół.
Dwanaście odkryć Dzierżona
– Przez całe wieki pszczoły były hodowane w barciach, czyli w dziuplach drzew – przypomina Piotr Szafrański, pszczelarz pasjonat, a zawodowo dyrektor Domu Kultury w Popielowie. – Z czasem zaczęto je wycinać i przenosić jako tzw. kłody z lasów do chłopskich obejść. Dopiero ks. Dzierżon zastosował znane do dziś ule w kształcie skrzynek, a w nich ramki, dzięki którym plaster można wyjąć, obejrzeć, przenieść w inne miejsce itd. Był pomysłodawcą oddzielania miodu od wosku za pomocą wirówki, bez szkody dla plastra.
Zasługą karłowickiego proboszcza jest też sprowadzenie na Śląsk Opolski pszczół rasy włoskiej, które wylatują z ula już wiosną, w sam raz na kwitnące pola rzepaku.
– To był przełom – przyznaje Piotr Szafrański. – Wcześniej hodowano tu pszczoły środkowoewuropejskie przystosowane do długiej zimy i późnej wiosny. Były kąśliwe i żądliwe. Na tle łagodnych pszczół włoskich przypominały wściekłe dobermany przy kanapowych yorkach. Wreszcie ks. Dzierżon jako pierwszy docenił wartość i znaczenie miodu. Wcześniej z uli dobywano przede wszystkim wosk do wyrobu świec. Sprowadził też łubin, który użyźniał piaszczyste gleby, oraz rosnącą na nieużytkach nawłoć, z której powstaje bardzo dobry miód. W sumie Dzierżonowi zawdzięczamy 12 ważnych odkryć związanych z pszczołami i miodem, w tym pochodzenie mleczka pszczelego i wosku oraz znaczenie zapylania roślin.
Światową sławę, ordery niemieckie, austrowęgierskie i rosyjskie, doktoraty honorowe i zaszczyty czynione przez cesarza Franciszka Józefa przyniosło Dzierżonowi odkrycie partenogenezy.
Dzieworództwo pszczół prawdopodobnie Dzierżon zaobserwował w czasie krótkiej posługi wikarego w parafii Siołkowice. Młody ksiądz trafił tam wiosną, kiedy pszczoły się roją. Przyglądał się królowej ula, która miała uszkodzone skrzydełka i nie mogła polecieć na jedyny w życiu lot godowy, by połączyć się z kilkoma trutniami. Mimo to składała jajeczka.
Dotąd cały świat naukowy był zdania, że do poczęcia każdego życia potrzebne są komórki męskie i żeńskie. Dzierżon odkrył, że pszczela królowa sama decyduje, kiedy złożyć jajeczka zapłodnione (z nich powstają pszczoły), a kiedy niezapłodnione, z których wyrastają trutnie.
Z Łowkowic w świat
Miłość do pszczół wyniósł z domu w Łowkowicach, gdzie ojciec miał kilka uli. We wspomnieniach napisał, że lubił stawać przed wydrążoną dziuplą i przyglądać się pszczelej robocie.
Do wiedzy zaprawiał go w wiejskiej szkole Michał Niemczyk, nauczyciel, organista, stolarz, ogrodnik i wiejski filozof w jednym, który przez pół wieku edukował łowkowickie dzieci. Ale już w 1821 roku 10-letni Johann Dzierżon został zapisany do przykatedralnej szkoły we Wrocławiu, a po niej – do elitarnego katolickiego Mathiasgymnasium we Wrocławiu. Był tu prymusem.
– Na jego dyplomie maturalnym zachowała się bardzo ciekawa notatka – mówi ks. prałat Wolfgang Globisch – mówiąca o jego wybitnej i gruntownej wiedzy matematycznej. Miał otwartą drogę do kariery w dziedzinie nauk ścisłych, w medycynie czy pedagogice. Nie był skazany na kapłaństwo, jako jedyny dostępny chłopskim synom sposób wybicia się, jak sugerowano w niektórych opracowaniach z czasów PRL-u.
Nie zmienia to faktu, że jego motywacja do stanu duchownego była – powiedzmy oględnie – oryginalna. "Życie w biurze wydawało mi się nieznośnym – pisał w autobiografii. – Największą przyjemność znajdowałem przy obserwacji przyrody, szczególnie pszczół i ich cudownego gospodarstwa. Wybrałem zawód, który mi to umożliwił”.
Teologię studiowano wtedy tylko trzy lata (dwa razy krócej niż obecnie). Dzierżon uczył się na Uniwersytecie Wrocławskim, przesiąkniętym mocno wpływami filozofii oświeceniowej. Po studiach i zaledwie czteromiesięcznym przygotowaniu do święceń w 1834 roku został księdzem. Przez rok był wikarym w liczącej 6,5 tys. wiernych parafii Siołkowice.
Proboszcz 62 parafian
Rok później kuria we Wrocławiu ogłosiła konkurs na małą parafię Karłowice w powiecie brzeskim. Nadmiaru chętnych nie było, więc proboszczem został – na ponad 30 lat – młody ksiądz Dzierżon.
– Wioska liczyła 547 osób – mówi ks. prof. Zygfryd Glaeser, znawca biografii "Kopernika ula” – z tego zaledwie 62 katolików. Ks. Dzierżon był dobrym duszpasterzem. Sam będąc chłopem, umiał mówić do chłopów o Panu Bogu. Ale nie tylko to. Uczył nowoczesnego rolnictwa, wprowadzał uprawy odpowiednie do tutejszych słabych gleb, bronił chłopów i najemnych pracowników przed nadmiernymi obciążeniami. No i wreszcie miał czas dla pszczół. Wkrótce dysponował kilkuset ulami rozstawionymi w okolicznych wioskach.
Obrona chłopów ściągnęła na niego niechęć miejscowego dzierżawcy Hildebranda. Donosił on do kurii, że proboszcz nie dba o miejscową szkołę, mszę odprawia szybko, kazania głosi niedbale, nieszporów w parafii wcale nie ma, a ksiądz pożycza pieniądze na procent.
Kuria odrzuciła zarzuty i oczyściła go z oskarżeń. Tym bardziej że parafianie bronili plebana. Konflikt skończył się na biskupim upomnieniu w 1867 roku. Rok później ksiądz złożył rezygnację z urzędu. Zachowował tytuł proboszcza i 200 talarów rocznej emerytury. Miał 57 lat. Ale najtrudniejszy okres jego życia jest przed nim.
Nieomylny? Tylko Bóg
W ostry konflikt z Kościołem ks. Dzierżon popadł na tle ogłoszonego przez Sobór Watykański I dogmatu o nieomylności papieża. Wątpliwości w tej sprawie zgłaszał wtedy nie tylko Dzierżon, także ważniejsi od niego ludzie Kościoła. Ale on krytykował dogmat, nim go jeszcze uchwalono.
Kiedy kuria zażądała wyjaśnień, ksiądz nie pojechał na rozmowę do Wrocławia. Odpowiedział biskupowi Foersterowi na łamach "Schlesische Zeitung”. W gazecie "Schlesische Volkszeitung” doczekał się równie ciętej odpowiedzi. Wtedy napisał do biskupa list: "Nie ma chyba większego grzechu, jak przypisywać boskie właściwości komuś, kto jest zwykłym śmiertelnikiem”. W październiku 1873 został ekskomunikowany.
Dziś ten sam dogmat właściwie nie budzi emocji. Nieomylność papieża dotyczy wyłącznie spraw wiary i moralności i obowiązuje tylko wtedy, gdy papież naucza w sposób oficjalny.
– Ale wtedy kontekst polityczny tego sporu był zupełnie inny – przypomina Stanisław Szymkowski z Karłowic, student historii UJ. – Trwał proces zjednoczenia Włoch, papież ogłaszał się więźniem Watykanu itp. Wreszcie wykształcony w oświeceniowym duchu ks. Dzierżon podchodził do tego czysto logicznie: Jedynym nieomylnym Ojcem Świętym jest Ojciec w niebie.
Ekskomunikowany ksiądz nadal przychodził do karłowickiego kościoła na nabożeństwa. Nowy proboszcz, ks. Pabel, dyskretnie pytał kurię, co robić z tym fantem. Władza kościelna zalecała, by go ignorować i w ten sposób uniknąć większego zła. Niestety, proboszcz nie posłuchał. – Zakazał Dzierżonowi przychodzenia do świątyni – dodaje ks. prof. Glaeser – a gdy to nie pomogło, podczas jednego z nabożeństw kazał kościelnemu wyprowadzić go z kościoła. Oburzony Dzierżon opuścił Karłowice, by już do końca życia mieszkać w rodzinnych Łowkowicach.
Tu nadal badał pszczoły. Stąd wyjeżdżał, by odbierać sypiące się nań zaszczyty.
Dzierżon, na wieść, że chcą go nawracać księża na misji, ofuknął ich tylko zza drzwi. Otworzył je wprawdzie przed nowym proboszczem, ks. Wiktorem Scholtysskiem, ale zastrzegł, że nie będą rozmawiać o sprawach kościelnych. Proboszcz przyjął warunek. Gadali regularnie, głównie o pszczołach i sprawach gospodarczych. Jak zanotował ks. Scholtyssek, Jan Dzierżon w końcu sam poprosił go – 5 kwietnia 1905 roku – o spowiedź. Dzień później, pierwszy raz po 36 latach, przyjął Komunię św.
Jeszcze przez rok chodził do łowkowickiego kościoła i siadał w ostatniej ławce. Zmarł 26 października 1906 roku.
To, że był wybitnym pszczelarzem nie budziło wątpliwości. Trwał spór o jego narodowość. W latach 30. władze nazistowskie hołubiły go jako Niemca. W PRL-u jego polskość podkreślano równie chętnie jak konflikt z Kościołem i pruskimi władzami. On sam mawiał, że z domu wyniósł język polski, czyli gwarę śląską, edukację odbył po niemiecku, a rozmawia z każdym w tym języku, który umożliwia porozumienie. W rzeczywistości miał świadomość mieszaną. Jak wielu Ślązaków. Także dziś.