WIELKANOC 2009 / Strona główna <

WIELKANOC 2009

Umyj jajka, upiecz babkę, złap królika, kup sikawkę. Już Wielkanoc nam nadchodzi, więc się bawić nie zaszkodzi. Specjalnie dla Czytelników Super Nowości, wyszukaliśmy zapomniane obyczaje związane ze świętem Wielkiej Nocy.

- Zanim w niedzielę wielkanocną rozbrzmiały organy na rezurekcji, trzeba było się do świętowania dobrze przygotować - nie kryje Zofia Wydro, Lasowiaczka z Baranowa Sandomierskiego.

- Każdy miał coś do zrobienia i dla zapewnienia spokoju i pomyślności domu, nikt nie śmiał się wykręcać od obowiązków.

Baby do garów, chłopy na pola

Do Wielkiego Czwartku chałupy musiały być posprzątane. Tuż przed świętami bielono okurzone po całej zimie ściany, kobiety zasiadały do zdobienia jaj i robienia wypieków. Mężczyźni musieli nanieść do domu buraków, ziemniaków, ubić świnię i oporządzić całe gospodarstwo.

- Każda babka miała swój sposób zdobienia jaj. - Jedne potrafiły malować, inne kleiły wycinanki, najsprawniejsze, potrafiły wydłubać brzytwą na jajach piękniusieńkie wzory - dodaje Lasowiaczka Józefa Marzec. - Może teraz niejednemu cierpnie na tę myśl skóra, kiedyś jednak baby miały takie wprawne ręce.

Panieńskie kąpiele

W Wielki Piątek najwięcej działo się zaraz po wschodzie słońca. Panny, które szukały mężów, szły nad rzekę, by się w niej wykąpać. - Kąpiel miała zapewnić dziewczynom piękną i zdrową cerę oraz powodzenie u kawalerów - opowiada Zofia Wydro. - Towarzyszyła im zawsze jedna z matek, by nie zostały uznane za czarownice. Kobieta pilnowała także spódnic kąpiących. Do tradycji należało bowiem i to, że chłopaki próbowali kiecki pozabierać. Jeśli któremuś się udało, dziewczyna w Wielką Sobotę, musiała wykupić ją u niego pisanką.

Z dala od lustra

W dniu śmierci Chrystusa pod żadnym pozorem nie można było niczego pożyczać. Jeśli sąsiadce zabrakło cukru czy soli, można było ją jej dać, ale nie pożyczyć. Kolejny zakaz dotyczył przeglądania się w lustrze. Aby przypadkiem nie stanąć ze sobą twarzą w twarz, zasłaniało się lustra chustami. Złamanie zakazów wiązało się ze ściągnięciem na dom wielu nieszczęść.

Żebro w koszyczku

Zawartość święconki, którą w sobotę wierni zanosili do kościoła, była ściśle określona. Nikt nie zaryzykowałby pominięcia, któregokolwiek ze składników. Każdy coś symbolizował. - W koszyczku nie mogło zabraknąć kiełbasy, jajek, soli, chrzanu, ale i solidnego żebra - wspomina Józefa Marzec. - Nieważne, że wystawało spod serwetki, chroniło przed kuleniem.

W sobotę rozstrzygała się przyszłość wielu panien. Jeśli udało im się wykupić u chłopaków skradzione dzień wcześniej spódnice, oznaczało to, że wpadły im w oko. Jeśli chłopak nie przyjął jajka, panna nie miała u niego żadnych szans.

Mokre piękności owrót z rezurekcji kończył

40-dniowy post i pozwalał na wielkie świętowanie. Zaczynało się ono od barszczu, później na stole pojawiały się inne smakołyki. - Teraz ludzie spędzają święta przed telewizorem, kiedyś nie wolno było się położyć w ten dzień nawet na chwilę. Zaraz po śniadaniu, chłopy wychodziły na pola i podpalały trawy. Zwyczaj ten miał zapewnić żyzność ziem i udane uprawy - zdradza Lasowiaczka.

- W poniedziałek wiadomo co się działo. Chłopaki oblewały dziewczyny. Im większe miała powodzenie, tym więcej wody po niej spłynęło. Żaden nie odważył się jednak lać wybranek w drodze do kościoła. Lali tylko w czasie powrotów.

Bramokrady i maziokna

W nocy z niedzieli na poniedziałek dowcipnisie mieli pełne ręce roboty. Nie dość, że kradli bramy, to i zamazywali okna na czarno. Chodziło o to, by świętujących nie obudził świt. Im później domownicy orientowali się w porze dnia, tym żart był bardziej udany.

Każde takie święta zapadały w pamięć na lata. Obyśmy i nasze, tegoroczne wspominali wielokrotnie.

Wesołego Alleluja!

Małgorzata Rokoszewska

 
> Galeria zdjęć (losowe zdięcia)
Dodano: 2009-07-12 Dodano: 2008-06-15 Dodano: 2010-05-15 Dodano: 2009-05-05