Jak cyrkowy miś podbierał w zoo miód
Mowa o trzech miśkach cyrkowych z Julinka, które do Warszawy przyjechały przed rokiem. Są to trzy niedźwiedzie brunatne: Sabina, Mała i Grzesiek. Zwierzęta przestały występować w cyrku wiele lat temu, gdy zmarł ich treser. Miały trafić do prywatnego schroniska, chciało je też przyjąć gdańskie zoo, ale Zjednoczone Przedsiębiorstwa Rozrywkowe, które ostatnio zajmowały się misiami, postanowiły je oddać ogrodowi w Warszawie.
Wyglądają tu na szczęśliwe. Mają do dyspozycji spory wybieg z basenem i urozmaiconą dietę. Wczoraj po raz pierwszy mogły same zapolować na obiad. Zafundował im go nowy opiekun, firma Haribo. - Naszą firmę reklamuje uśmiechnięty miś, dlatego zaadoptowaliśmy Małą, Sabinę i Grześka. Chcemy, żeby miały dobrą emeryturę w zoo i będziemy łożyć na ich utrzymanie - mówi Beata Falińska z Haribo.
Pracownicy zoo ustawili na ich wybiegu specjalny miodownik - pień z wydrążoną dziuplą, w której był klonowy miód, a do basenu wpuścili 40 karpi. Potem na wybieg wpuszczono Sabinę i Grześka. Ten szarmancko ustąpił koleżance miejsca przy miodowniku. - Dżentelmen. Najpierw daje jej się najeść - skomentował Maciej Rembiszewski, dyrektor ogrodu.
- Żeby tylko nie wsadziła tam głowy, bo się jeszcze zaklinuje - martwiła się Ewa Zbonikowska, szefowa działu dydaktycznego, na widok Sabiny, która z iskrą w oku zaglądała do dziupli.
Gdy misie podjadły miodu, podeszły do basenu i zaczęły przyglądać się rybom. W końcu weszły do wody, ale nie po to, by je łowić, ale z nimi popływać. - Nie będą polować na ryby - oceniła Katarzyna Jaślan, która opiekuje się misiami.
Miała rację. Grzesiek tylko ochłodził się w wodzie i zaraz zaczął zalecać się do Sabiny. Ewa Zbonikowska zdecydowała więc: - Żywe ryby to spory wydatek, będziemy je dawać miśkom tylko wtedy, gdy będą polować. Natomiast miód będą dostawać bez ograniczeń. Widać, że im smakuje.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
do góry